Brawa, wielkie brawa!
Podawane przez media już od godziny dwudziestej wyniki oscylujące w granicach trzynastu – czternastu procent poparcia dla Grzegorza Napieralskiego są niewątpliwie sukcesem tak samego lidera SLD, jak i całego środowiska lewicowego. Ten właśnie wynik jest znakomitym punktem startowym zarówno dla wyborów samorządowych jak i dla przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Ale nie czas to, by już je prognozować. Póki co należy pogratulować całemu Sztabowi Grzegorza Napieralskiego świetnie wykonanej pracy.
Kilka tygodni temu rozwinąłem analizę Jacka Żakowskiego w tekście Wygrać znaczy przegrać. Postawiłem tezę, jakoby wygrana w wyborach prezydenckich Bronisława Komorowskiego lub Jarosława Kaczyńskiego miała być początkiem końca politycznego żywota kolejno Platformy Obywatelskiej bądź Prawa i Sprawiedliwości. I podtrzymuję każde napisane tam słowo – a dzisiejszy wynik Grzegorza Napieralskiego pozwala żywić nadzieję, że odbudowa lewicy właśnie się rozpoczęła.
Lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej odniósł niewątpliwy sukces; stał się języczkiem u prezydenckiej wagi. Choć bezpośrednio nie ma on już szans na wygraną w tych wyborach, to od jego właśnie słów w najbliższych dniach może zależeć wynik drugiej tury. Natychmiast podchwycili to również dwaj kandydaci, którzy przeszli do finału. Obaj, w swoich pierwszych po ogłoszeniu wyników przemówieniach, zaczęli adorować Grzegorza Napieralskiego.
Z pewnością to miłe, zostać docenionym przez dwóch gigantów. Zostać zaproszonym do politycznego targu, którego celem ma być transfer tysięcy głosów. Ale najmilsze, co dziś mogło spotkać Grzegorza Napieralskiego, to z pewnością ten dwucyfrowy wynik. Dlatego też mam nadzieję, że czarny koń tych wyborów nie sprzeda swoich wyborców, a Komorowski z Kaczyńskim zobaczą figę z makiem.
Przed lewicą ogromna szansa. Nie spoczywajcie na laurach, choć wyborowe trzynaście procent z pewnością takimi są. Przed wami ogromna szansa, by na stałe wpisać się na kartach historii – nie było dotąd lepszego momentu do zjednoczenia lewicy. Trzynaście procent to dopiero pierwszy krok. Pierwszy, ale niosący uzasadnione nadzieje. Utrzymajcie kampanijne tempo, a już za rok wynik SLD może być o wiele wyższy od znakomitego wyniku Grzegorza Napieralskiego.
Podawane przez media już od godziny dwudziestej wyniki oscylujące w granicach trzynastu – czternastu procent poparcia dla Grzegorza Napieralskiego są niewątpliwie sukcesem tak samego lidera SLD, jak i całego środowiska lewicowego. Ten właśnie wynik jest znakomitym punktem startowym zarówno dla wyborów samorządowych jak i dla przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Ale nie czas to, by już je prognozować. Póki co należy pogratulować całemu Sztabowi Grzegorza Napieralskiego świetnie wykonanej pracy.
Kilka tygodni temu rozwinąłem analizę Jacka Żakowskiego w tekście Wygrać znaczy przegrać. Postawiłem tezę, jakoby wygrana w wyborach prezydenckich Bronisława Komorowskiego lub Jarosława Kaczyńskiego miała być początkiem końca politycznego żywota kolejno Platformy Obywatelskiej bądź Prawa i Sprawiedliwości. I podtrzymuję każde napisane tam słowo – a dzisiejszy wynik Grzegorza Napieralskiego pozwala żywić nadzieję, że odbudowa lewicy właśnie się rozpoczęła.
Lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej odniósł niewątpliwy sukces; stał się języczkiem u prezydenckiej wagi. Choć bezpośrednio nie ma on już szans na wygraną w tych wyborach, to od jego właśnie słów w najbliższych dniach może zależeć wynik drugiej tury. Natychmiast podchwycili to również dwaj kandydaci, którzy przeszli do finału. Obaj, w swoich pierwszych po ogłoszeniu wyników przemówieniach, zaczęli adorować Grzegorza Napieralskiego.
Z pewnością to miłe, zostać docenionym przez dwóch gigantów. Zostać zaproszonym do politycznego targu, którego celem ma być transfer tysięcy głosów. Ale najmilsze, co dziś mogło spotkać Grzegorza Napieralskiego, to z pewnością ten dwucyfrowy wynik. Dlatego też mam nadzieję, że czarny koń tych wyborów nie sprzeda swoich wyborców, a Komorowski z Kaczyńskim zobaczą figę z makiem.
Przed lewicą ogromna szansa. Nie spoczywajcie na laurach, choć wyborowe trzynaście procent z pewnością takimi są. Przed wami ogromna szansa, by na stałe wpisać się na kartach historii – nie było dotąd lepszego momentu do zjednoczenia lewicy. Trzynaście procent to dopiero pierwszy krok. Pierwszy, ale niosący uzasadnione nadzieje. Utrzymajcie kampanijne tempo, a już za rok wynik SLD może być o wiele wyższy od znakomitego wyniku Grzegorza Napieralskiego.
Witaj Michale,
OdpowiedzUsuńrównież gratuluję Grzegorzowi Napieralskiemu dobrego wyniku. Sądzę, jak zresztą piszę u siebie na stronie, że lider SLD nie poprze ani Kaczyńskiego, ani Komorowskiego. Warunkiem wskrzeszenia polskiej lewicy jest bowiem zupełne odcięcie się od polityki PO i PiSu. Zgodzę się z Tobą, że wynik Napieralskiego może prorokować wielki powrót SLD. Choć sam z lewicą nie sympatyzuję, wiem, że jest ona potrzebna, dlatego też umiarkowanie cieszy mnie wynik niedzielnych wyborów.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie!