Uważnie słucham kolejnych głosów dyskusji zapoczątkowanej listem Marcina Mellera do Platformy Obywatelskiej. Dyskusja ta zatacza coraz szersze kręgi, angażując publicystów, dziennikarzy i blogerów. Już ukuł się wszak zwrot, że podmiotem tego wielostronnego dialogu jest warstwa tzw. wykształciuchów, którzy z jakichś przyczyn odwracają się od partii Donalda Tuska. A to właśnie nikt inny jak wykształciuch był motorem napędowym elektoratu rządzącego ugrupowania. Komentatorzy dość dokładnie analizują możliwe na jesieni scenariusze, trzymając się jednak ruletkowych zasad: czarne albo czerwone, nic więcej. Na jedno, zielone pole nikt nie zwraca uwagi; stawka, podobnie jak ryzyko pomyłki nie są tego warte. Dlatego też alternatywą dla Tuska staje się Kaczyński, dla Kaczyńskiego - Tusk. Błąd, jakże cholerny błąd!
Marcin Meller rozpoczął bardzo ciekawą wymianę zdań, w której udział wzięli już między innymi Azrael Kubacki, Tomasz Lis czy Wiesław Władyka. Nazwiska to nie byle jakie - tym bardziej cieszy fakt, że w końcu istnieje coś takiego jak poważna, publiczna debata o PO i jej rządzie.
Prawo i Sprawiedliwość czyha na kolejne potknięcia PO oraz prezydenta by podgonić ichniejsze notowania. Mało tego: sądzę, że przy obecnej tendencji kwestia tegorocznych wyborów parlamentarnych nie jest zamknięta i możemy być świadkami niezwykłej niespodzianki. A taką z pewnością będzie: jeśli bowiem PiS zwycięży w elekcji, dorżnie rodzimą politykę. Co ważne, dokona tego niejako za naszym przyzwoleniem. Kręcąc sterem władzy na prawo i lewo, byle w odwrotnym kierunku do tego wyznaczonego przez Tuska, doprowadzi nas na skraj przepaści. Przepaści ekonomicznej, społecznej i dyplomatycznej. Wszystko to jednak będzie się działo z wolna, zaś coraz nowe porażki wrzucane w koszty opozyjnej wtenczas Platformy.
Niewątpliwie Donald Tusk pod antypisowskim szyldem skupił zróżnicowane, i bardzo liczne grono wykształconych wyborców. Szyld dodatkowo dokręcił śrubami obiecanych reform, jednocześnie nie angażując brutalnej retoryki używanej przy zwalczaniu różnic światopoglądowych. Wszystko to przyniosło nadspodziewany sukces, który uśpił czujność rządzących polityków.
Elektorat wybaczał kolejne wpadki, nadmiar politycznego PR czy zatarcie granicy między mainstreamem a konformizmem. Elektorat dawał kolejne kredyty zaufania bowiem nadal czuł na karku oddech demonizowanej opozycji. Gdy ta, wskutek potykania się o własne nogi zaczęła gubić poparcie, elektorat zaczął rozliczać Platformę Obywatelską. A rozliczać jest z czego.
Jak wspomniałem, sytuacja wydaje się - przynajmniej w chwili obecnej - dość patowa. PiSowska alternatywa jedynie przyspieszy spadającą lawinę, SLD i PSL nie mają żadnych podstaw by wierzyć, że stoczą na jesieni równorzędną walkę z duopolem, a piloci kamikadze: Palikot i Kluzik-Rostkowska główkują, jak w ogóle wejść do sejmu.
Przyszła kadencja wydaje się być stworzona dla Tuska. Jest to nadal, czy tego chcemy czy nie, najprawdopodobniejszy scenariusz. Mimo wszystko uważam, że list Marcina Mellera nie był niepotrzebny. Już teraz odbija się dość głośnym echem, a co (lub kogo) pociągnie za sobą - czas pokaże. Wyrażam szczerą nadzieję, że to początek długotrwałego procesu, który oduczy nas wybierania jedynie mniejszego zła. Czego życzę sobie i innym naiwniakom, którzy swego czasu uwierzyli w zbyt wiele obietnic.
Nie gniewaj się, Waldek, ten tramwaj jest naprawdę twój
OdpowiedzUsuńhttp://w313.wrzuta.pl/audio/820XtZjHQxW
boję się kaczorów obu ale Waldek jest w porzo, w razie czego szybciej mu ubędzie niż pisokaczyście czy potuskanym