15 sierpnia 2010

Wołomiński pomysł na kampanię

Coraz większymi krokami zbliżają się wybory samorządowe. Wiadomo - w mediach ogólnopolskich znów zaczną się analizy, kto w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy Gdańsku. Ale wybory samorządowe to nie tylko największe miasta Polski. Warto przecież pamiętać, że wielu z nas pochodzi z mniejszych miejscowości, które również muszą sobie jakoś radzić. Zaciekawiło mnie podejście władz rodzinnego Wołomina do kampanii.

Czterdziestotysięczna miejscowość, zdominowana przez partie prawicowe, postawiła na konsekwentne promowanie wartości patriotycznych. Jednocześnie - choć dyskutowałbym tu o przypadku w zbieżności - miasto i gmina Wołomin jak nigdy dotąd zaangażowały się w promocję obchodów rocznicy bitwy warszawskiej z 1920 r., zwanej Cudem nad Wisłą. Obecne władze na czele z burmistrzem Jerzym Mikulskim wyczuły w tym wydarzeniu niezły interes i szczególnymi względami obdarzyły organizację obchodów oraz - co jest zrozumiałym następstwem -  spodziewany splendor w mediach.

Wielokrotnie wykrzykiwane w mediach plany pana Mikulskiego - pomniki, muzea, etc - idealnie wkomponowują się w wartości starszych mieszkańców Wołomina. Wiele mówi się o starzeniu się społeczeństwa; problem ten nie omija podwarszawskich miejscowości i lokalne władze świetnie zdają sobie z tego sprawę. Mało tego; nurt ten zdają się wykorzystywać nie tylko pragnące utrzymać się na stołkach władze, ale też potencjalni jej następcy.

Nagle, nie wiedzieć czemu, jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe pisma, przeważnie bezpłatne. Inne, te funkcjonujące na lokalnym rynku już od jakiegoś czasu, najwidoczniej inwestują w kolportaż - można je bowiem odnaleźć nawet w niektórych zakątkach położonej o około dwadzieścia kilometrów dalej stolicy.

W pismach tych oczywiście ukierunkowana politycznie publicystyka oraz - w zależności od powiązań gazety - pochwały bądź krytyka obecnych władz. Tematami wspólnymi są zaś wspomniane wyżej obchody Cudu nad Wisłą oraz osmażane komentarze dotyczące tragedii smoleńskiej. Gdyby na treściach tych gazet oprzeć obraz typowego Wołominiaka, widzielibyśmy go jako malkontenta w podeszłym wieku, który gdzieś w środku nadal jest krewkim szlacheckim awanturnikiem.

A Wołominiacy to także ludzie młodzi; to ludzie, których większym zmartwieniem są połączenia z Warszawą czy znalezienie pracy w rodzinnym mieście. To ludzie, którzy zamiast przepychanki pt. czy usunąć pomnik czołgu (notabene symbolu Wołomina) przy wjeździe do miasta chcieliby usłyszeć dyskusję na temat naprawy dróg czy poprawienia bezpieczeńtwa. To są właśnie potrzeby większości Wołominiaków.

Lokalni politycy wydają się mieć mieszkańców swoich okolic za - a zresztą, to nie byłoby cenzuralne słowo. Pomysł na kampanię, jaką zdają się uprawiać już od jakiegoś czasu politycy jest niedorzeczny. Dyskusje o pomniki i muzea, promowanie się przy okazji obchodów ważnej uroczystości czy wydawanie gazetek - oto, według wołomińskich polityków - pomysł na zdobycie głosu w nadchodzących wyborach. Brak rozsądnej alternatywy może jednak spowodować, że ten głos zostanie oddany.

3 komentarze:

  1. skoro Burmistrz nie ma się czym pochwalić, robi to, co może skonsolidować prawicowy elektorat. nie pochwali się ile $ z funduszy europejskich pozyskał przez ostatnią kadencję... nie pochwali się ile miejsc parkingowych zlikwidował...
    /ajororo

    OdpowiedzUsuń
  2. @ ajororo: To może być jednak bardziej złożony problem. Wiadomo przecież nie od dziś, że wszystko można przedstawić tak jak się chce - nawet najdrobniejszy sukces bądź osiągnięcie można odpowiednio wykreować. Ale władze Wołomina decydują się, co słusznie zauważasz, na inne rozwiązanie; liczą, że konsolidując - zmobilizują. Nie mogę zrozumieć dlaczego.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. alternatywa w nadchodzących wyborach będzie pewnie (na szczęście?) tylko jedna.
    /ajororo

    OdpowiedzUsuń