11 sierpnia 2010

Bartosz Arłukowicz na celowniku Napieralskiego

Poseł Lewicy, Bartosz Arłukowicz znalazł się ostatnio na celowniku nie tylko mediów - wśród których zasłużenie bryluje; ale również na celowniku przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Grzegorz Napieralski postawił bowiem młodemu, acz już zdobywającemu dużą popularność politykowi ultimatum: albo udział w wyborach prezydenckich Szczecina, albo próba ograniczenia jego działalności politycznej.


Za taką możemy z pewnością nazwać sytuację, kiedy Arłukowicza zabrakłoby na listach wyborczych do Sejmu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. A, jak podaje Gazeta Wyborcza, wcale nie jest to niemożliwe. Cytowany przez GW Dawid Krystek, szef szczecińskiego oddziału SLD, mówi: Jeżeli Arłukowicz nie wystartuje na prezydenta Szczecina, to na pewno duży żal w sercu wielu członków SLD pozostanie. Tym żalem działacze naszej partii będą się kierowali, układając listy do Sejmu.

Bartosz Arłukowicz został postawiony pod ścianą. Nie można bowiem powiedzieć, by start w wyborach prezydenckich Szczecina był dla niego politycznym awansem. Jak rozumieć alternatywę lidera SLD dla Arłukowicza?

Wiceszef komisji hazardowej stale mnoży swoją popularność. Celowo czy też nie - nieustannie bryluje w mediach. Częstokroć jest przedstawiany jako głos całej lewicy. Nie boi się wejść w polemikę z bardziej doświadczonymi kolegami. Wszystko to sprawia, że de facto stał się zagrożeniem dla pozycji Grzegorza Napieralskiego.

Przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, po uzyskaniu zaskakująco wysokiego wyniku w wyborach prezydenckich robi wszystko, by co najmniej utrzymać dobre notowania swojej osoby. Pisałem już o tym nie raz, a ostatnio w tekście Powyborcze kontinuum lewicy. Z tygodnia na tydzień dochodzę do wniosku jednak, że zdobyte trzynaście procent ma posłużyć do zbudowania nie tyle potężnego SLD, co raczej autorytetu samego Napieralskiego.

A autorytet buduje się latami. Buduje się go nie tylko trzymając rękę na pulsie wewnątrz partii, ale również prowadząc dialog. Buduje się go decyzjami godzącymi interesy wielu stron. Natomiast skracanie smyczy swoim kolegom doprowadzi do kolejnego podziału, których lewica w ostatnich latach miała co niemiara.

Mam nadzieję, że Bartosz Arłukowicz nie da się zaszantażować ekipie Grzegorza Napieralskiego. W trakcie kampanii prezydenckiej miałem to towarzystwo za monolit; teraz okazuje się, że lider SLD znalazłszy się na brzegu, stara się podpalić każdy most łączący go ze światem. Samotność na pewno nie pomaga w budowie autorytetu.

Od Autora: w kilka godzin po publikacji tekstu poznaliśmy decyzję Bartosza Arłukowicza, o czym informuje Gazeta Wyborcza: Arłukowicz nie chce zsyłki do Szczecina

3 komentarze:

  1. Napieralski może stracić na takim podejściu do posła Arłukowicza, który de facto staje się twarzą nowej Lewicy, a przecież o to właśnie chodzi całej partii, by ocieplić swój wizerunek i uniknąć postkomunistycznych skojarzeń. Jeśli w tym celu są zdolni zmienić od dawna funkcjonującą na Rozbrat siedzibę partii, niech nie zamykają szans rozwoju dla swoich członków. Polityka to przepychanie łokciami, ale na litość boską, nie wewnątrz własnej partii!

    OdpowiedzUsuń
  2. panie pośle - prezentuje pan miernotę

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopie chwyć się roboty,bo w aptekach brakuje już insuliny. To skandal!

    OdpowiedzUsuń