25 marca 2009

Nadwiślański kryzys kaczką dziennikarską?

Jak podaje serwis Wirtualnemedia.pl, powołując się na badania przeprowadzone przez On Board PR i PBS DGA, ponad połowa (57%) Polaków jest zdania, że media nadmiernie eksponują kryzys gospodarczy, tym samym rozsiewając nieuzasadniony strach. Niemal co trzeci respondent stwierdził, że media kreują wizerunek kryzysu zgodnie ze stanem faktycznym. Z kolei 7% pytanych osób uważa, że media deprecjonują znaczenie ostatnich wydarzeń gospodarczych.

Spośród krajów dotkniętych kryzysem, to Polska wydaje się zachowywać najwięcej optymizmu w obliczu pogorszenia sytuacji gospodarczej. Społeczeństwo nie daje wiary w dziennikarskie donosy, ze zdziwieniem patrząc na paniczne zachowania choćby swoich południowych sąsiadów.

Przeglądając wiadomości można by dojść do wniosku, że żyjemy na tykającej bombie. Duże ryzyko utraty pracy,coraz to wyższe kursy walut, w których tak lubiliśmy się zadłużać czy choćby perspektywa szybko rosnących cen podstawowych produktów żywnościowych to tylko kilka z grożących nam niebezpieczeństw.

Jak się jednak okazuje, medialne piekiełko przemawia tylko do osób z niższym wykształceniem i mieszkańców wsi.Im poziom wykształcenia wyższy, im miejscowość większa, tym donosy o ryzyku traktowane są z większym dystansem.

Społeczeństwo zdaje się być świadomym grożących niebezpieczeństw, co nie burzy ogólnego spokoju. Polacy nie ograniczają wydatków, a wręcz korzystają z wyprzedaży organizowanych przez sklepy, które uległy procesowi demonizacji kryzysu. Polacy nie obawiają się utraty pracy. Nawet jeśli pracodawca pożegna się z nimi, to zatrudniając się w nowej firmie mogą tylko zyskać. Kryzys minie a nowa firma zyska solidnego pracownika. Ten dosyć prosty mechanizm nie jest czymś zupełnie nieznanym. Kwestia kredytów w obcych walutach? Nawet rozmawiając ze znajomymi nie słyszę większych skarg i żalów. Rata raz rośnie ale zaraz maleje, wszystko bez spektakularnych skoków.

Byłbym głupcem twierdząc, że w całej Polsce sytuacja jest stabilna, że nikt nie odczuwa skutków zawahań gospodarczych. Ale pamiętajmy, że są to tylko zawahania. Wierzmy w to. Bo bez wiary i optymizmu, którego póki co nie można nam odmówić, sami sprawimy sobie prawdziwy kryzys. Na własne życzenie. Kryzys został rozdmuchany na niepotrzebnie wielką skalę. I odpowiedzialność za to, co się dzieje leży nie tylko po stronie nieuczciwych banków ale również, a może przede wszystkim,dziennikarzy.

Mam nadzieję, że optymizm Polaków nie pójdzie na marne; że sytuacja, gdziekolwiek jest dramatyczna, ustabilizuje się i wszyscy będziemy żyć długo i szczęśliwie.

A zatem pytam? Gdzie ten kryzys?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz