23 lutego 2010

Obniżenie wieku wyborczego - moim zdaniem

Ostatnio dodany tekst wzbudził największą, jak dotąd, dyskusję na Reszorcie. Komentarze, pominąwszy te prowokacyjne, niekiedy dotyczyły czegoś, czego w tekście „(Nie)rozsądek Migalskiego” tak naprawdę nie było. Niektórzy Komentatorzy felietonu skupili się na ocenie pomysłu Platformy Obywatelskiej; nie zaś na temacie, który poruszyłem. Stąd kilka nieporozumień. Chciałbym uzupełnić dyskusję, wyrażając własne zdanie na temat proponowanego obniżenia wieku, w którym nabywa się prawa wyborcze.

Gwoli jasności; partia Donalda Tuska podsunęła opinii publicznej pomysł, zgodnie z którym czynne prawo wyborcze mogliby nabyć już szesnastolatkowie. Komentatorzy podzielili się w ocenie pomysłu; jedni uważają, że Tusk pragnie za wszelką cenę poszerzyć swój elektorat (w końcu to Platforma ma największe poparcie młodych), inni zaś uważają, że jest to przeniesienie odpowiedzialności na młodych i umożliwienie im wyboru. Sprawa zaiste ma dwa oblicza.


Platforma Obywatelska złapała wiatr w żagle i stara się go maksymalnie wykorzystać. Tusk i jego kompania zdają sobie sprawę z tego, że angażując w wybory młodzież, PO może wiele zyskać. Młodzi, potencjalni wyborcy, mają świeże umysły, wolne od historycznych ocen, skupione zaś na bieżących wydarzeniach. Główny oponent Platformy z kolei nie może pochwalić się sympatią młodzieży – i tym większy raban ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Pomysł obniżenia progu uzyskania praw wyborczych jest również, bez względu na to, czy zostanie przyjęty, oczko w stronę licealistów. Premier daje do zrozumienia: myślę o Was, chcę na Was postawić, jesteście przyszłością tego kraju. A co jeśli nie uda się tego wprowadzić w życie? To źli, niedobrzy pisowcy! Fantastyczne zagranie PR-owe. I już kilka punktów procentowych w górę.

Ale jest i druga strona medalu; której nie odrzucam, mało tego: biorę pod uwagę. Umożliwienie młodym wyboru to uznanie ich za równorzędnego partnera do rozmów. To danie do zrozumienia, że Tusk dostrzega potencjał młodzieży; ich dojrzałość i odpowiedzialność. Przyszłość należy do młodych i oni również powinni mieć możliwość wyboru. Wielu z obecnych szesnastolatków ma bardziej wysublimowane poglądy od niejednej sejmowej osobistości. Wielu z nich potrafiłoby konkretniej uargumentować swoje racje i zaproponować rzetelniejsze pomysły na rozwój.

Krytycy pomysłu twierdzą, że szesnastolatkowie nie znają tzw. „życia”; są na utrzymaniu rodziców i trudno im wyobrazić sobie realia, jakimi kieruje się dorosłe życie. Inni zaś twierdzą, że przy wyborze młodzież kierowałaby się nie kompetencją a sympatią bądź medialnością. Mili! Gdyby przyjąć za kryterium posiadanie aktu własności mieszkania oraz fakt posiadania wiedzy politycznej i umiejętności wyciągania racjonalnych wniosków, to czynne prawo wyborcze przysługiwałoby, nie bez przesady, może co dziesiątemu i co dziesiątej z nas.

Bez względu na to, co kierowało politykami PO, pomysł uważam za bardzo dobry. Póki co dorośli nie najlepiej sprawdzają się w roli suwerena; wybierają a później narzekają. Tak było przy wyborze rządu Kaczyńskich, tak też jest z ekipą Tuska. Warto dać szansę młodym; oni też mają swoje zdanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz