9 lipca 2010

Napieralskiego wic o wice

Grzegorz Napieralski, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej zaproponował wczoraj dyskusję na temat wprowadzenia urzędu wiceprezydenta kraju. Pomysł jego autorstwa nie jest jeszcze zbyt rozbudowany; wiemy jedynie, że zastępca prezydenta mógłby być jednocześnie szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Puszczona w świat propozycja, poparta przykładem Stanów Zjednoczonych, nie wywołała jednak entuzjazmu.


I, przyznajmy szczerze, niewiele w tym dziwnego. Grzegorz Napieralski uważa, że tragedia smoleńska i jej efekty dla administracji państwa doprowadzają do sytuacji, w której Polska naraża się na śmieszność. Mowa tu oczywiście o incydencie, jaki miał wczoraj miejsce, kiedy to obowiązki prezydenta pełniło trzech ludzi na zmianę.

Wzorowanie się na Stanach Zjednoczonych jest w wielu kwestiach co najmniej poprawne; w tej jednak, moim zdaniem, nie do końca. Trzeba przecież zdawać sobie sprawę z różnic w zadaniach i kompetencjach prezydentów USA i Polski. O ile obaj są zwierzchnikami rodzimych sił zbrojnych, tak to właśnie głowie państwa amerykańskiego konstytucja zapewnia wiele prerogatyw.

Urząd zaś prezydenta Polski to de facto wizytówka na arenie międzynarodowej. Dodatkowe uprawnienia, które mają realny wpływ na politykę wewnętrzną to między innymi sprzeciw wobec uchwalonej przez sejm ustawy czy inicjatywa ustawodawcza. Pozostałe kompetencje wydają się być raczej kosmetyczne i nie mają realnego wpływu na najważniejsze decyzje w państwie.

W Stanach Zjednoczonych mieszka ponad trzysta milionów ludzi - w Polsce około osiem razy mniej. Administracja trzecim nabardziej zaludnionym krajem na świecie wymaga większej ilości urzędników; również tych na najwyższych szczeblach. I dlatego urząd wiceprezydenta jest tam jak najbardziej uzasadniony.

Poza tym w Polsce jest przecież, zgodnie z konstytucją, zastępca prezydenta. Nie bez przyczyny mówi się o Marszałku Sejmu, że jest drugą najważniejszą osobą w państwie. Kto kiedykolwiek w te słowa wątpił lub miał za niepraktyczny frazes, przez ostatnie tygodnie powinien zmienić zdanie. W tak trudnej i bezprecedensowej sytuacji Polska naprawdę zdała egzamin administracyjny.

A to, że jednego dnia rolę prezydenta grało trzech ludzi, to konsekwencja przyjętych ustawowo norm i zwyczajów. To zdarzenie nie ośmiesza Polski w świecie a co najwyżej zwraca uwagę na drobne luki naszej legislatywy. Porównywanie Polski i Stanów Zjednocznych oraz ich administracji mija się z celem; realia panujące w obu krajach są zupełnie inne. Może Grzegorz Napieralski postanowił jedynie ciut zażartować? Wpuścić trochę amerykańskiego powietrza do naszej dusznej administracji? Nie wiem, tak czy inaczej, urząd wiceprezydenta nie jest Polsce potrzebny. I bez niego świetnie sobie poradziliśmy, czego nie przyćmi nawet - bądź co bądź ciekawy - incydent z trzema p.o. głowy państwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz