16 listopada 2010

A co z paleniem... głupa?

Zaciekawiła mnie ostatnia polemika Jacka Żakowskiego i Wojtka Orlińskiego poświęcona ustawie o zakazie palenia w miejscach publicznych. Obaj Panowie wydają się mieć zupełnie odmienne zdanie w tej kwestii; tak na przykład publicysta Polityki zarzuca ustawodawcy nie separację, lecz dyskryminację palaczy. Z kolei znany i szanowany bloger odpycha zarzuty argumentując, że  w krajach wysoko rozwiniętych ludzie doszli do wniosku, że wolność od smrodu stanowi istotny element jakości życia. Nie mogłem powstrzymać się przed dorzuceniem swoich trzech groszy.
 
Jacek Żakowski, słusznie moim zdaniem, zauważa, że - w przeciwieństwie do Japonii - nie jesteśmy gotowi na tak radykalne ograniczenia. Próżno u nas szukać kabin, wagonów pociągu czy jakichkolwiek innych pomieszczeń przystosowanych na potrzeby palaczy. Z drugiej strony, Wojtkowi Orlińskiemu nie można odmówić racji, jakoby papierosy śmierdziały.

Wydaje mi się, - choć sam palę - że inicjatywa nie jest pozbawiona racji. Ale w mojej opinii jest niedopracowana i nieprzemyślana. Najprościej jest bowiem czegoś zakazać; o wiele już trudniej jednak - wyszukać kompromis. A ten był (czy nadal jest, tego nie wiem) jak najbardziej możliwy do osiągnięcia.

Bloger powołuje się również na dobre wychowanie; według niego nowa ustawa wymaga (...), żeby (palacze - MZ) wychodzili na dwór albo do specjalnego pomieszczenia. Czy nie tak właśnie było przed wprowadzeniem ustawy? W wielu miejscach były specjalne pomieszczenia dla palących; mało tego: często spotkać się można było również z lokalami wyłącznie dla osób niepalących. Teraz zaś - gdzie nie spojrzeć, dla palaczy miejsca nie będzie.

Powoływanie się na kulturę i wychowanie nie przystoi argumentom porównującym palenie do publicznego "rzygania albo wypróżniania". Trudno mi zrozumieć, dlaczego Autor tekstu "Yo, nigga!" wymaga kultury i wychowania od innych, samemu nie dając podobnego świadectwa.

Nieuczciwa to retoryka, Panie Wojtku. Idąc tym tropem, ustawodawca powinien przewidzieć również potężne represje dla właścicieli pubów, którzy do piwa proponują smażone na śmierdzącym oleju frytki. Albo dla szefów kin, którzy przed seansem sprzedają nachosy z niesłychanie rażącym sosem serowym.

Absurd.

Przede wszystkim jednak - i mówię to odrobinę poważniej - ustawa powinna surowo zakazywać, jakże często spotykanego, palenia głupa. Ileż byśmy nerwów zaoszczędzili - zarówno ci uzależnieni od tytoniu jak i ci niepalący - gdyby idiota jeden czy drugi musiał zapłacić mandat za swoją głupotę. Nie byłoby wtedy sensownych ale niedopracowanych ustaw, a co za tym idzie - niniejszej dyskusji.

4 komentarze:

  1. Czytam i czytam jak to strasznie "śmierdzę" (co za pieszczota dla mego ego), jak morduję swym dymem co żywe naokoło...
    Poguglałem i co znalazłem: Badania nad "biernym paleniem" zostały przeprowadzone przez prof. Jamesa Enstroma z Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz prof.Geoffreya Kabata ze Stanowego Uniwersytetu Nowego Jorku.Wyniki zaprezentował na swoich łamach „British Medical Journal” nr 326/2003. Przez trzydzieści kilka lat badano grupę 35 tys. mieszkańców Kalifornii i nie stwierdzono zależności przyczynowo-skutkowej pomiędzy „biernym paleniem” a śmiertelnością związaną z używaniem tytoniu, aczkolwiek „niewielkiego efektu nie można wykluczyć”.
    Tuta link:
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/issues/118445/
    To jedyne merytoryczne źródło (a nie "jak powszechnie wiadomo"),jakie odnalazłem.
    A mnie piwo strasznie śmierdzi- może zakaz?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że nie słyszałem o badaniu, na które się powołujesz; tym bardziej o jego wynikach. Choć pozwalają one spojrzeć na problem z innej strony to obawiam się, że utoną w gąszczu wiedzy ze źródeł pokrewnych wikipedii; quasi-naukowych publikacji wiernych hipotezie niezmiernej szkodliwości biernego palenia.

    Dziękuję za komentarz!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A tak troszkę odbiegając od tematu...
    Ja też palę, ale byłam w zeszły piątek w pubie (zapomniałam kompletnie o zakazie, dopiero ludzie na miejscu mnie uświadomili), musiałam wyjśc na zewnątrz, aby zapalic i powiem szczerze.... bardzo mi sie to podoba, nie wróciłam śmierdząca jak zawsze po imprezie, oczy nie szczypały od dymu...co prawda w taką pogodę wyjście na zewnątrz było "średnią przyjemnością"....ale coś za coś.... :)Sucha

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama idea jest jak najbardziej słuszna i godna aprobaty. Sam również nie przepadam za sytuacjami, zwłaszcza na przystankach, kiedy ktoś wydmuchuje w moje strony całe chmury dymu. Sam staram się tego nie robić i tym bardziej mnie złoszczą takie zachowania.

    Jak widać jednak, wikiliki oraz ostatnie opady śniegu dokładnie przykryły dyskusję wokół ustawy :) Swoją drogą wydaje mi się, że to nie koniec ograniczeń dla palaczy. Patrząc na działania i retorykę rządu mam wrażenie, że sytuacja powoli zmierza ku całkowitemu zakazowi palenia. Może to kwestia pięciu, a może piętnastu lat - ale powolutku zbliżamy się do całkowitego odseparowania palaczy od reszty społeczeństwa.

    OdpowiedzUsuń