22 listopada 2010

Jarosławie K., do sześciu razy sztuka!

Jarosław Kaczyński nie po raz pierwszy (bodaj piąty, o ile dobrze liczę) musiał szukać winnych porażki partii w wyborach. Tym razem, po poznaniu wyników do sejmików wojewódzkich, prezes PiS winą obarczył przede wszystkim Joannę Kluzik-Rostkowską. Według Kaczyńskiego, to właśnie jej "(...) zaplanowana, (...), perfidna, przeprowadzona z pełną premedytacją akcja" pozbawiła Prawo i Sprawiedliwość wygranej. A moim zdaniem powinien jej dziękować.

Nie mydlmy sobie oczu - odejście Joanny Kluzik-Rostkowskiej i innych polityków PiS z partii nie zdążyło odbić się na tyle głośnym echem, by odebrać ugrupowaniu Kaczyńskiego kilkanaście punktów procentowych poparcia, brakujących do zdobycia najważniejszych bastionów w kraju. Owszem, założenie stowarzyszenia i coraz częstsza krytyka Kaczyńskiego nie pozostanie niezauważona. Jest jednak zdecydowanie za wcześnie, by casus Kluzik-Rostkowskiej odbił się znacząco na popularności którejkolwiek z partii.

Wybory wyborami - mnie osobiście martwi niższa, niż cztery lata temu frekwencja. Ale to temat na zupełnie inny tekst i inne rozmyślania.

Właśnie w tej chwili, w momencie, gdy piszę ten tekst - Jarosław Kaczyński powinien adresować bukiet róż do Joanny Kluzik-Rostkowskiej z wdzięcznym bilecikiem. Dała mu ona bowiem doskonały pretekst do obrzucenia się błotem po przegranej we wczorajszych wyborach. To dzięki niej właśnie prezes PiS nie będzie musiał doszukiwać się w wyborach międzynarodowego spisku bądź też sfałszowania wyników. Nie będzie musiał wysilać swej, nadszarpniętej zresztą, wyobraźni i tworzyć irracjonalnych teorii spiskowych stojących za przegraną jego ugrupowania. Jednym słowem - nikt nie odbierze go jak wariata. A to z kolei gwarantuje mu, że - być może - znajdą się jeszcze osoby dające wiarę w jego siłę do kierowania największą partią opozycyjną.

Czy za rok, po kolejnej porażce, Jarosław Kaczyński będzie miał usprawiedliwienie? Czy uda mu się utrzymać tron w PiS? Coraz bardziej w to wątpię.

6 komentarzy:

  1. co by się stało gdyby nagle zniknął Jarosław Kaczyński? Na pewno byłby duzy problem zeby znaleźć ciekawe tematy, no bo co moze być tak chwytające jak cokolwiek o Kaczyńskim. W treści brak obiektywizmu, jednostronność ijak zwykle temat zastępczy. A moze napisać cos o Donaldzie?,itd,

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za propozycję tematu dla następnych tekstów - niemniej pozwolę sobie zachować wyłączność na ich autorskie selekcjonowanie.
    Poza tym trudno wymagać obiektywizmu od tekstów, które z założenia mają być subiektywnymi komentarzami i refleksjami autora - nie rozumiem więc Twojego oburzenia. Nic nie poradzę również na to, że nikt inny jak właśnie Jarosław Kaczyński daje tak wiele wdzięcznych tematów do komentowania. Dlatego też zapraszam do regularnych odwiedzin i polemiki - zwłaszcza ad meritum. Wszystko, co ad personam, trzymajmy dla siebie. Ktoś mądrzejszy od nas dwojga powiedział: "Atakujmy myśl - nie autora".
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Martwi Cię frekwencja? Polityczna wojna polsko-polska nie motywuje do udziału w wyborach.
    Ludzie mogą być zmęczeni kondycją polityczną kraju i nie mają ochoty brać udziału w tej farsie. Niby potrzeba zmian, ale każdy ma świadomość tego, czym jest "jeden głos w skali masy". Tym właśnie się kierujemy.
    A Jarosław? Modelowa postać tragiczna. Szkoda słów na Jego płytkie zagrywki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mikołaj - pewnie, że martwi. Być może naiwnie, ale marzy mi się usłyszeć kiedyś komunikat o frekwencji z cyfrą sześć lub siedem na początku :)
    Poza tym nie uznaję argumentu "nie ma na kogo głosować" lub "nie chcę wybierać między mniejszym złem, dlatego nie głosuję w ogóle". Niewiele trzeba inteligencji, by - utrzymując taki światopogląd - wykorzystać przywilej głosowania w inny sposób :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie się tekst podoba.
    Fakt faktem, temat Jarosława już oklepany, ale on zawsze coś takiego zrobi lub powie, że nie da się tego nie skomentować. Ciekawe, ile jeszcze czasu upłynie, zanim się odsunie na dobre od polityki (lub jak kto woli "polityki", bo to wieczne oskarżanie wszystkich wokół tylko nie siebie, jak również ciągłe naskakiwanie na partię rządzącą i inne, nie jest wg mnie polityką).
    Co do frekwencji... szkoda gadać, chociaż mazowieckie i tak jest drugie pod tym względem. Ale jak ktoś już wcześniej napisał - skoro taki cyrk odbywa się zamiast normalnej polityki na ogólnokrajowym szczeblu, to co się dziwić, że to się przekłada na szczebel lokalny. Do tego dochodzi fakt, że wszystkie inwestycje w gminach czy powiatach ruszają zwykle przed wyborami, więc ludzie mają wrażenie, że ktoś tu chce się ponownie dorwać do koryta...:) Więc po co głosować.
    Osobiście poszłam na wybory, akurat miałam na kogo głosować. A jakbym nie miała, to bym poszła wrzucić pustą kartkę. Niestety, nie wszyscy tak do tego podchodzą. Ogółem mamy małą świadomość tego, że dzięki naszemu wyborowi może się coś zmienić, ale to chyba właśnie temat, jak to ująłeś, na oddzielne przemyślenia i tekst.
    Pozdrawiam;
    chyba wiesz, kto.;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tymi kwiatami to Jarek się pewnie nie wypnie. Z wyborczej arytmetyki jasno wynika, że ok 5-6% (próg wyborczy) głosów oddanych wczoraj na PiS to głosy oddane na "buntowników". Moim skromnym zdaniem Kaczyński najchętniej poucinałby im łby i wywiesił je na widok publiczny pod parapetami swoich okien. Jeszcze w tym tygodniu na "warsztat" ma iść M.Kamiński, któremu chcą zrobić koło pióra w PE. Biorąc pod uwagę aspekt alibi dla prowadzonej przez siebie polityki destrukcji to niewątpliwie ma to jakiś sens.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń