1 grudnia 2010

Ziobry stryczek dla Kaczyńskiego

W artykule "Teraz Ziobro" Andrzej Stankiewicz z Piotrem Śmiłowiczem piszą, powołując się na wypowiedzi polityków PiS, że w ciągu roku władzę w partii przejmie charyzmatyczny były minister sprawiedliwości. Twierdzą, że nie czeka on na rozwój wydarzeń, lecz aktywnie działa i zrzesza wokół siebie coraz większą liczbę posłów Prawa i Sprawiedliwości. Według autorów tekstu, Jarosław Kaczyński nie ma już właściwie żadnego poparcia w partii, co lada chwila odbije się zmianą przywódcy.

Choć artykuł jest bardzo trafny i trudno zarzucić jego autorom błędną logikę, to w jednej rzeczy się nie zgodzę. Nie wydaje mi się bowiem, by Jarosław Kaczyński dał się zdetronizować wcześniej, niż przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Nie tak dawno pisałem, że liderowi Prawa i Sprawiedliwości los pozwoli do sześciu razy poznać gorycz porażki. I tak też się stanie - Kaczyński poprowadzi pisowski okręt do najbliższych wyborów w nadziei, że nie nastanie żaden sztorm. Nie spodziewa się jednak, że morze będzie wyjątkowo spokojne - bo nikt nie będzie zwracał uwagi na jego obrazoburczą kampanię. Prawdziwa burza czeka go jednak po wyborach.

Może i Kaczyński zszedłby z tronu już teraz, gdyby nie... przypadek Kluzik-Rostkowskiej. To ona właśnie, stojąc za zmiękczoną kampanią prezydencką, dała prezesowi alibi uniemożliwiające obarczenie go winą za kolejne porażki. Dlatego też przywódca PiS przez najbliższy rok nie spocznie, póki nie przeprowadzi kampanii całkowicie po swojemu: ostro, boleśnie i nie zawsze uczciwie.

Jednocześnie, co ważne - Kaczyński wietrząc spisek zmierzający do zamachu stanu wewnątrz partii, będzie izolował się od wszystkich dotychczasowych znajomych. Tym samym jedynie zacieśni pętlę na własnej szyi. Po przyszłorocznym potknięciu, którego de facto uniknąć się nie da, zostanie brutalnie zepchnięty z podestu, by zawisnąć na politycznym stryczku.

I nikt inny, jak właśnie Zbigniew Ziobro przez najbliższy rok, może półtora, będzie wiązał sznur, na którym powiesi swojego obecnego zwierzchnika. Czy coś może mu w tym przeszkodzić? Wydaje mi się, że za dużo potknięć zaliczył Kaczyński, i zbyt wielu zwolenników w partii zyskał Ziobro, by cokolwiek mogło stanąć na drodze. A wtedy Jarosławowi Kaczyńskiemu pozostanie jedynie:

Arrivederci Roma,
Roma, Roma, Roma . . .

2 komentarze:

  1. Chyba te wnioski są prawdziwe. Poza jednym: Ziobro nie jest żadnym "charyzmatycznym" przywódcą. To nie douczony "prawnik", który potoczystą mową i dziwnym zbiegiem okoliczności wyrósł na "kogoś". Proszę przeczytać ze zrozumieniem (wymaga to dużego samozaparcia i dobrej woli) jego wypowiedzi na jakikolwiek temat. Wszystkie konkluzje i dochodzenie do nich są takie same. To świadczy o tzw. wierszyku w główce. Nie wieżę jednak że Kaczyński da się wygwizdać z prezesury. Dla psychopaty odsunięcie ze sceny to katastrofa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy okażą się prawdziwe, czy nie - czas pokaże. Na pewno są realne. A jeśli zaś chodzi o Ziobrę - przywódcą to on jeszcze nie jest; ale w mojej opinii, aby konsekwentnie jednoczyć wokół siebie kolejnych polityków PiS, aby własnym nazwiskiem oznaczyć pewną frakcję w partii - jednym słowem, aby zdobywać poparcie w ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego, trzeba mieć pewną specyficzną charyzmę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń